20 gru 2017

Licealiści ze Słupska samodzielnie zbudowali planetarium!Teraz pochwalą się nim w Warszawie

Jego kopuła na 6 m,a w środku mieści się nawet 30 osób.Pokazali je 22 czerwca w Centrum Nauki Kopernik,podczas konferencji IPS,na którą przyjechali światowi eksperci z branży planetarnej.Wszyscy zwiedzający Kopernika tego dnia będą mogli zobaczyć krótki pokaz w uczniowskim planetarium,a także dowidzieć się,jak stworzyć takie dla siebie.Wszystko zaczęło się 10 lat temu.Wojciech Karcz z Centrum Nauki Kopernik był wtedy uczniem liceum.Od zawsze lubił wyzwania konstrukcyjne.Zbudował dziesięciometrowego foliowego misia,potem wahadło Foucault.Miesiąc przed maturą postanowił stworzyć w pełni funkcjonalne planetarium.Sześciometrowa kopuła powstała w całości z kartonu,a projektor gwiazd został zbudowany z globusa nieba,zasilonego starym akumulatorem od Fiata 126p.Teraz Wojciech powtórzył projekt z obecnymi licealistami,korzystając z aktualnie dostępnych technologii.Kopuła słupskiego planetarium wykonana została z rurek PCV,okrytych starym spadochronem i wyciemnionych folią.Do stworzenia projektora gwiazdowego wykorzystano zwykły projektor cyfrowy i wypukłe lustro.Planetarium jest mobilne można je łatwo demontować i montować w dowolnym miejscu.Kosztowało ok.1500 PLN.Prace trwały około 3 tygodni.Zapraszamy do Kopernika 22 czerwca.Przez cały dzień można będzie oglądać pokazy w uczniowskim planetarium,porozmawiać z jego twórcami i dowiedzieć się,jak takie zbudować.

Tej analizy nie są w stanie wykonać ludzie.Musi im pomóc sztuczna inteligencja.Chodzi o lek na raka

Jak wykazały wstępne badania,opracowany dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji potencjalny lek może zmniejszać guzy nowotworowe poinformowano podczas konferencji American Society of Clinical Oncology w Chicago.Ponieważ dostrzeganie wszelkich różnic pomiędzy komórkami zdrowymi a nowotworowymi przekracza możliwości nawet najbardziej błyskotliwych ludzkich umysłów,amerykańska firma biotechnologiczna Berg wprowadziła wszelkie dostępne dane na temat biochemii komórek do superkomputera.Miało to na celu znalezienie sposobu na takie przestawienie działania komórek nowotworowych,by znów stały się zdrowe.W ten sposób udało się znaleźć pierwszy potencjalny lek BPM31510,który ma odwracać tak zwany efekt Warburga,czyli zachodzącą w przypadku komórek nowotworu zmianę procesów wytwarzania energii z tlenowych na beztlenowe.Badania przeprowadzone na 85 pacjentach miały na celu tylko sprawdzenie toksyczności BPM31510,jednak u jednego z pacjentów guz zmniejszył się o jedną czwartą.Zdaniem przedstawicieli firmy Berg najbardziej podatne na leczenie nową metodą mogłyby być nowotwory o najwyższym zapotrzebowaniu na energię.Naukowcy chcą przeprowadzić dalsze badania aby sprawdzić,czy potencjalny lek rzeczywiście pomógłby pacjentom.Zdaniem specjalistów dzięki połączeniu postępów technik komputerowych i medycyny wkrótce można oczekiwać kolejnych potencjalnych leków.Eksperci uważają,że sztuczna inteligencja to przyszłość medycyny pozwoli opracować lepsze leki oraz ułatwi dobór terapii do pacjenta.
 

Ekspert:"Jesteśmy naprawdę doceniani.Nie zmarnujmy tego".Polska liderem w badaniu grafenu

Dołączyliśmy do elitarnego klubu państw,które posiadają najbardziej zaawansowane technologie produkcji grafenu.Szkoda by było to zmarnować mówi badacz grafenu dr Włodzimierz Strupiński.Od odkrycia grafenu struktury złożonej z pojedynczej warstwy węgla,o grubości zaledwie jednego atomu minęła dopiero dekada.Właściwości tego materiału okazały się tak unikalne,że w ciągu zaledwie kilku lat Nagrodą Nobla wyróżniono jego odkrywców,Andrieja Gejma i Konstantina Nowosiołowa.A w badaniach tego materiału rozkochali się naukowcy z całego świata,także z Naszego kraju.Wysiłki Polaków są już na świecie zauważone Polsce powierzono organizację prestiżowej konferencji Graphene Week,pod auspicjami Komisji Europejskiej.Rusza 13 czerwca w Warszawie."To coś jak olimpiada.Nie organizuje się jej w przypadkowym miejscu.W Europie jesteśmy naprawdę doceniani,jeśli chodzi o badania nad grafenem.Nie zmarnujmy tego"opowiada dr Włodzimierz Strupiński z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych w Warszawie twórca jednej z metod produkcji grafenu wysokiej jakości."W ciągu dekady od odkrycia grafenu dokonano gruntownych badań nad tym materiałem"mówi dr Strupiński.Przyznaje,że początkowo grafen był wielką zagadką i trzeba było przeprowadzić wiele badań podstawowych,by lepiej poznać jego właściwości.Od kilku lat badania zaczęły jednak przechodzić do zastosowań.Naukowiec podaje przykład,że na rynku pojawiły się już rakiety tenisowe i narty z dodatkiem grafenu poprawiającego wytrzymałość.Dostępne są już też baterie,których pojemność zwiększana jest dzięki grafenowi.A jedna z chińskich firm zaprezentowała telefony na elastycznym podłożu zapinane na nadgarstku.Ich ekran miałby być wyprodukowany z wykorzystaniem grafenu,którego elastyczność świetnie nadaje się do takich zastosowań.W kolejce na komercjalizację czekają już kolejne pomysły naukowców z całego świata.Dr Strupiński wraz ze swoim zespołem pracuje np.nad wykorzystaniem grafenu w niewidocznych grzałkach,którymi można ogrzewać szyby.W ITME prowadzi się też prace nad wykorzystaniem grafenu w nowych kompozytach z dodatkiem kauczuku czy w produkcji czujnika pola magnetycznego.Grafen ma też potencjał w pracach nad biosensorami,warstwami antykorozyjnymi czy nad elastyczną elektroniką,a także elektroniką przyszłości.Wiadomo,czego dotyczą badania na uczelniach czy w państwowych laboratoriach,ale trudno nawet zgadywać,co szykują prywatne firmy."A wykorzystanie grafenu na przemysłową skalę wymaga wypracowania nowych technologii.Bo jak produkować coś,czego nie widać,nie czuć i jest niewyobrażalnie cienkie?"pyta Strupiński.Jego zdaniem Polska,jeśli chodzi o wytwarzanie grafenu do zastosowań badawczych,ma z czego być dumna."Opracowaliśmy różne technologie wytwarzania grafenu i jesteśmy w tym w ścisłej czołówce światowej"mówi naukowiec."Mamy już urządzenie,które wytwarza grafen w płachtach o rozmiarach pół metra na pół metra.To ciągła warstwa wytwarzana na folii miedzianej i można ją przenosić na inne podłoża"informuje Strupiński.Dodaje,że w jego instytucie przygotowuje się także grafen w postaci proszku płatków o wielkości mikrometrów."Bo nie każde zastosowanie wymaga dużych powierzchni.Np.w atramentach płatki grafenu nie mogą być za duże,muszą być ściśle określonych rozmiarów.Cała sztuka polega na tym,by umieć wytwarzać jednorodne płatki o zadanej wielkości i umieć je rozdzielać"zwraca uwagę."Umiemy produkować grafen na taką skalę,że umożliwia to badania aplikacyjne.To nie są mikroskopijne próbeczki.Materiału jest dużo i jest on dobrej jakości.Jeśli zgłosi się do Nas firma czy zakład,jesteśmy w stanie przygotować im tyle tego materiału i takiej jakości,że można spokojnie prowadzić badania"mówi naukowiec i dodaje:"Na początek wystarczy.Ale chodzi o to,by powstała i fabryka,która ten grafen zamieni w produkt".Strupiński zaznacza,że na razie jest jeszcze mało miejsc,które mogą z Polską konkurować,jeśli chodzi o jakość produkcji i ilość grafenu.Ale jego zdaniem kiedy tylko pojawi się popyt na materiał,firmy z Azji są w stanie błyskawicznie uruchomić fabrykę produkującą grafen.Według eksperta,jeśli teraz nie zaczniemy sami takich firm rozwijać,możemy przegapić swoją szansę.Zdaniem naukowca w badania nad grafenem w Polsce boją się inwestować nie tylko firmy prywatne,ale i państwo.Przyznaje,że Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w 2012 roku uruchomiło program GRAF-TECH,którego budżet to 60 mln zł.Z programu tego skorzystało kilkadziesiąt zespołów.Inicjatywa ta jednak nie doczekała się kontynuacji."Dobrze,że pieniądze z GRAF-TECHU były na początek.Ale one zostaną zmarnowane,jeśli nic z tym dalej nie będziemy robić.Trudno założyć,że jeśli zaczynaliśmy coś całkiem nowego na całkiem nierozpoznanym terenie,to po kilku latach bez dalszego finansowania zbudujemy fabryki"komentuje."My dzięki grafenowi dołączyliśmy do elitarnego klubu państw,które posiadają najbardziej zaawansowane technologie.Można to wykorzystać lub nie.Grafen to nie jest jedyna propozycja,jaka wynika z Naszych badań.Dzięki Naszym pracom budujemy bazę:opracowujemy nowe technologie,kształcimy młodych ludzi.Dziś grafen za trzy lata coś innego,co z badań nad grafenem wyniknie.Grafen to przykład trampoliny,z której możemy się wybić.Nie możemy budować ciągle od początku i liczyć na to,że dogonimy świat.Musimy być o pół kroku przed innymi"podsumowuje naukowiec.

Po raz kolejny Nas zaskoczyły.Wieloryby tworzą klany i mają własne dialekty

Klik...klik...klik-klik-klik.To dźwięk wydawany przez wieloryba w okolicach wschodnich Karaibów.Przedstawiciel tego samego gatunku,z tego samego miejsca,ale innej grupy osobników wydaje inny.Dlaczego?Wieloryby tworzą własne dialekty.Shane Gero wraz ze swoją grupą badaczy odkrył,że kaszaloty w tym regionie mają własny dialekt.Co więcej,każdy z wielorybów obserwowanych przez badacza nawiązywał kontakt z tym osobnikiem,który miał podobny akcent.To odkrycie umacnia opinię,że te wieloryby w różnych regionach świata mają,można powiedzieć,własną kulturę,zupełnie jak ludzie.To troszeczkę jak z moim kanadyjskim paszportem.On już od razu sugeruje,że lubię hokej i syrop klonowy tłumaczy Gero,behawiorysta i ekolog,założyciel Dominicana Sperm Whale Project.Możemy identyfikować te kultury słuchając ich dialektów przekonuje.Nagrywając rozmowy wielorybów badacze wyodrębnili 11 grup tych zwierząt,swego rodzaju“klanów”.Richard Connor,ekspert od badań nad delfinami i wielorybami z University of Massachusetts,Dartmouth,mówi,że takie dialekty rodzą się w sposób dość losowy.Potem jednak zyskują strukturę,reguły i stają się podstawą do organizacji społecznej,stworzenia klanu.Może się wydawać,że jest to błąd,który pojawił się podczas nauki komunikacji opisuje Connor ale te różnice potem stają znakiem rozpoznawczym grupy.Ta komunikacja pozwala kaszalotom skuteczniej polować.Sarah Mesnick z kalifornijskiego Southwest Fisheries Science Center dodaje,że wieloryby znające daną okolicę i zamieszkujące ją inne organizmy przekazują sobie nawzajem informacje w ramach jednej grupy.Odkrycie pokazuje,że ochrona kaszalotów ma jeszcze większe znaczenie.Zwierzęta te źle radzą sobie ze zmianami klimatu i obecnością toksycznych metali w środowisku.Gra toczy się już nie tylko o gatunek,ale o każdą z kultur,każdy z klanów,raz utracony,będzie nie do odzyskania.

10 gru 2017

Dzień,w którym wyginęły dinozaury.Wiemy jak wyglądał

Kalkulator skutków uderzenia asteroidy pomaga naukowcom stworzyć szczegółowy obraz wydarzeń,jakie nastąpiły bezpośrednio po jej kolizji z Ziemią.Wyobraźmy sobie wschód słońca w ostatnim dniu ery mezozoicznej 66 milionów lat temu.Promienie słońca padają na bagna i lasy iglaste ciągnące się wzdłuż wybrzeża na dzisiejszym Półwyspie Jukatańskim w Meksyku.Ciepłe wody Zatoki Meksykańskiej tętnią życiem.Kiedy ten zaginiony świat dinozaurów i ogromnych insektów skrzeczy i bzyczy w najlepsze,asteroida wielkości góry pędzi w kierunku Ziemi z prędkością około 64 tysięcy  kilometrów na godzinę.Przez kilka ulotnych chwil kula ognia,która wydaje się być dużo większa i bardziej jaskrawa niż świecące słońce,przemyka przez niebo.Chwilę później asteroida uderza w Ziemię,a siła eksplozji wyliczana jest na ponad 100 trylionów ton trotylu.Siła wybuchu penetruje skorupę ziemską na głębokość kilkudziesięciu kilometrów,żłobiąc krater o szerokości ponad 185 kilometrów i powodując parowanie tysięcy kilometrów sześciennych skał.Wybuch uruchamia lawinę następujących po sobie kataklizmów,które prowadzą do zagłady 80 procent życia na Ziemi w tym większości dinozaurów.Ta apokaliptyczna scena została opisana w niezliczonej liczbie książek i magazynów odkąd w 1980 roku po raz pierwszy opisano teorię skutków uderzenia asteroidy.Identyfikacja w latach 90 krateru Chicxulub w Zatoce Meksykańskiej pozwoliła naukowcom lepiej umiejscowić wybuch w czasie i przestrzeni.Jednak w jaki sposób skutki wybuchu mogły przyczynić się do wymarcia większej części organizmów żyjących na Ziemi pozostało wielką zagadką.W zeszłym miesiącu grupa brytyjskich naukowców pracująca na platformie wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej otrzymała pierwsze próbki z górnego pierścienia krateru Chicxulub.Pierścień znajduje się tam,gdzie Ziemia odbiła się w kilka sekund po uderzeniu,a wybrzuszenie w obrębie ścian krateru uformowało dużą okrągłą strukturę.Dzięki badaniu jej pokręconej geologii naukowcy mają nadzieję na lepsze poznanie niesamowitych zjawisk,które tego dnia nawiedziły Naszą planetę.
Przeżyjmy to jeszcze raz
To co już wiemy mogłoby posłużyć za scenariusz do niejednego filmu w Hollywood.Dzięki„kalkulatorowi konsekwencji”programowi opracowanemu przez zespół geofizyków z Purdue University i Imperial College London użytkownicy mogą wprowadzać szereg kluczowych detali,na przykład rozmiar asteroidy i jej prędkość,by tworzyć szczegółowe scenariusze wydarzeń.Można wypróbować różnych odległości od miejsca uderzenia,by zobaczyć,jak skutki zmieniają się wraz z odległością tłumaczy Joanna Morgan,jeden z czołowych naukowców przy projekcie Chicxulub.Jeżeli znajdowalibyśmy się blisko epicentrum,w odległości tysiąca kilometrów,kula ognista zabiłaby Nas od razu albo po kilku sekundach.Rzeczywiście,jeśli bylibyśmy na tyle blisko,by zobaczyć uderzenie,zginęlibyśmy na miejscu tłumaczy Gareth Collins,wykładowca planetologii na uniwersytecie Imperial College London i uczestnik badań.Dziewięć sekund po uderzeniu obserwator na takiej odległości spaliłby się przez podmuch ognia z promieniowania cieplnego.Drzewa,trawa i krzewy spontanicznie pokryłyby się płomieniami i każdy dostałby natychmiastowych poparzeń trzeciego stopnia na całym ciele.Po pożarze czas na powódź.W zależności od lokalnej topografii,skutki uderzenia wywołałyby tsunami do 305 centymetrów wysokości.Następujące po nim trzęsienie ziemi o sile 10,1 w skali Richtera byłoby najsilniejszym trzęsieniem w historii.Tak silne wstrząsy sejsmiczne odpowiadałyby skumulowanym trzęsieniom ziemi z ostatnich 160 lat tłumaczy Rick Aster,profesor sejsmologii na Colorado State University i były przewodniczący Amerykańskiego Towarzystwa Sejsmologicznego.Zaledwie osiem minut po uderzeniu materiał wyrzucony zacząłby spływać z powrotem pokrywając palący się krajobraz warstwą gorącego żwiru i popiołu.W pobliżu strefy uderzenia ziemia byłaby pogrzebana pod wieloma metrami gruzu.Mniej więcej 45 minut później silny podmuch wiatru przemknąłby przez obszar z prędkością 965 kilometrów na godzinę,rozrzucając przy tym gruz i zrównując z ziemią wszystko,co jeszcze nie zdążyło runąć.W tym samym momencie dotarłby dźwięk eksplozji 105 decybelowy huk tak ogłuszający jak przelatujący nisko nad głowami odrzutowiec.W głębi lądu,poza zasięgiem bezpośrednich skutków eksplozji,oczom obserwatora ukazałby się spektakl ciemniejącego nieba i apokaliptyczny pokaz spadających gwiazd wywołanych przez powracający na Ziemię gruz.Widowisko nie przypominałoby normalnych spadających gwiazd czy meteorów twierdzi Collins.Meteory rozpalają się przy większych prędkościach i robią się gorące.Tutaj deszcz gruzu na nowo wchodziłyby do atmosfery na mniejszych wysokościach,leciał wolniej i emitował promieniowanie podczerwone.Nie do końca wiem,jak by to wyglądało.Może coś na kształt czerwonej łuny dodaje.Następnie niebo ściemniałoby,a wirujący dookoła popiół i gruz stworzył zapadający mrok.Przez kilka pierwszych godzin panowałaby prawie całkowita ciemność podkreśla Collins.Jednak potem niebo zaczęłoby się rozjaśniać.Następne tygodnie,a może miesiące czy lata wyglądałyby jak coś pomiędzy zmierzchem a bardzo zachmurzonym dniem.

Te gogle zamieniają smartfona w Centrum Nauki.Możesz zwiedzać świat,podróżować w kosmos

Kto z Nas nie pamięta cudownej zabawki jaką był kalejdoskop?Albo ręczna przeglądarka slajdów podobna do fotoplastykonu?Teraz wracają w nowej odsłonie,korzystając z technologii wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości.A co najważniejsze:pomagają się uczyć!

Przez 8 stuleci leżała ukryta na dnie rzeki.Niedługo będzie można ją obejrzeć

Pozostałości łodzi o długości 12,8 metra,wyciosanej z jednego pnia drzewa,odkryto przypadkowo w kwietniu br.w zamulonym korycie rzeki w prowincji Siem Reap w północnej Kambodży,w pobliżu kompleksu budowli Angkoru stolicy Imperium Khmerskiego(IX-XIV w.)w Kambodży i słynnej świątyni Angkor Wat.Jak poinformował Long Kosal,rzecznik państwowej agencji APSARA,testy próbek łodzi wykonane w instytucie badawczym w Nowej Zelandii wykazały,że znalezisko pochodzi sprzed ok.800 lat,z początków XIII wieku.Agencja APSARA została powołana w 1995 roku przez władze Kambodży do ochrony i zarządzania parkiem archeologicznym otaczającym kompleks Angkor,wpisany jako obiekt na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1992 roku.Odkryta łódź została tymczasowo zatopiona w stawie koło świątyni Angkor Wat dla lepszego zachowania jej w dobrym stanie do czasu,kiedy zostaną podjęte decyzje dotyczące jej konserwacji i przygotowania do ekspozycji.Wcześniej w czerwcu br.australijski archeolog dr Damian Evans,badający od kilkunastu lat kompleks Angkor,poinformował o odkryciu przez jego zespół nowych śladów osadniczej i rolniczej infrastruktury wokół dawnej stolicy Imperium Khmerskiego dokonanym w wyniku przeprowadzonych badań dżungli z zastosowaniem technologii skanowania laserowego.
 

Co skrywają kocie mumie?Zaglądamy do wnętrze kociego sarkofagu!

Archeolodzy mogą wkrótce odkryć tajemnice starożytnego Egiptu dzięki nowej technice obrazowania,która oferuje lepsze spojrzenie na wnętrzności mumii bez konieczności usuwania okrycia.Nowy rodzaj tomografii komputerowej przeszedł pozytywne testy na kocich mumiach pochodzących z kolekcji South Australian Museum.Choć nie jest znany dokładny wiek tych mumii,były one dosyć powszechne w Egipcie w okresie od około 600 r p.n.e.do 250 r n.e.Typowa tomografia komputerowa wykorzystuje jeden rodzaj promieniowania rentgenowskiego,by uzyskiwać obrazy danego obiektu pod różnym kątem,a następnie tworzyć obraz cyfrowy badanych wnętrzności.Metoda ta odróżnia mięśnie od kości na podstawie gęstości.Jednak w przypadku mumii pojawia się wyzwanie:Im są starsze,tym ich skóra i mięśnie bardziej wysychają i stają się bardziej zwarte,a kości tracą szpik i robią się luźniejsze.Nowa technika(ang.atomic numer imaging)z kolei wykorzystuje liczbę atomową i korzysta z dwóch typów promieniowania rentgenowskiego,by móc widzieć wnętrze i rozszyfrować rodzaj ukrytej kompozycji bazując na liczbie atomowej materiału jednej z podstaw uporządkowania pierwiastków.Badania odróżniają kości wypełnione wapniem i fosforem od mięśni,w większości z węgla.To technika,którą można wykorzystać przy jakimkolwiek tomografie komputerowym twierdzi główny autor badania James Bewes,lekarz rezydent radiologii w Royal Adelaide Hospital w Australii,który opisuje swoje badania w sierpniowym numerze Journal of Archeological Science.Możemy wejść troszkę głębiej w skład obiektu,który prześwietlamy tłumaczy Bewes.Próbujemy dowiedzieć się,jak koty żyły i umarły właśnie poprzez analizę ich kości i mięśni.
Biblijne poszukiwania
Pracownicy South Australian Muzeum nie do końca wiedzą,skąd biorące udział w badaniu kocie mumie pochodzą.Jednak Barry Craig,współautor badania i starszy kustosz etnologii zagranicznej w muzeum,twierdzi,że mogły na miejsce przybyć pod koniec XIX lub na początku XX wieku mniej więcej w czasie,kiedy Wielebny Roby Fletcher został wysłany przez mieszkańców miasta Adelaide,by zbierać dowody wspierające Stary Testament.Zamiast tego zebrał mnóstwo egipskich relikwii opowiada Craig i dodaje,że trzecią kocią mumię znajdującą się w muzeum Fletcher na pewno zdobył około roku 1890 w Speos Artemidos kompleksie świątynnym położonym wzdłuż Nilu i jednym z najlepszych miejsc ze starożytnymi kocimi mumiami.Koty zwykle na wpół udomowione  choć czasami i dzikie gatunki jak koty błotne były często składane jako dary dziękczynne kociej bogini Bastet,by zyskać sobie przychylność bóstwa.Starożytni Egipcjanie prawdopodobnie zabierali je ze specjalnych miejsc,gdzie można było wybierać pośród wielu rodzajów eleganckich materiałów do zawijania i dobierać modlitwy opowiada Salima Ikram profesor honorowy i dyrektor Egiptologii na Amerykańskim Uniwersytecie w Kairze.Biznes był tak lukratywny,że niektórzy myśleli,ze kocie mumie w rzeczywistości wypełnione są kamieniami.Chcieliśmy potwierdzić,że w środku mumii naprawdę znajdują się koty,a nie starożytne egipskie podróbki wyjaśnia Bewes na podstawie dwóch próbek,które sprawdzili.Dzięki technice obrazowania z wykorzystaniem atomów odkryto jeszcze coś.Czasami nie do końca wiadomo,czy składane w ofierze koty były martwe już przed procesem mumifikacji,czy raczej zabijano je właśnie w tym celu łamiąc im kark.Badania Bewesa i Craiga wskazują na to,że dwa badane koty rzeczywiście miały skręcony kark.Zauważono również złamania w wysuszonej tkance w pobliżu tego miejsca,co oznacza,że złamania prawdopodobnie miały miejsce po mumifikacji,wykluczając tym samym przynajmniej jeden powód śmierci tych zwierząt.Wiele z nich przez 100 lat przenoszono w różne miejsca,zanim znalazły się w obecnych muzeach twierdzi Bewes i dodaje,że w całym procesie mogły się poobijać.[…]

Ten bursztyn zatrzymał w swoim wnętrzu skrzydła dinozaura!Praprzodek ptaków

Dwa malutkie skrzydełka zatopione w bursztynie pokazują,że upierzenie(warstwy,wzory,kolory i układ piór)dzisiejszych ptaków istniało już u niektórych przodków prawie sto milionów lat temu.Kość,tkanka i pióra dowodzą,że liczące prawie 100 milionów lat skrzydła są wyjątkowo podobne do tych,które mają dzisiejsze ptaki.Badania skrzydeł zostały opublikowane 28 czerwca w czasopiśmie Nature Communications i częściowo sfinansowała je Rada Ekspedycyjna Towarzystwa National Geographic.Z artykułu wynika,że skrzydła prawdopodobnie należały do enantiornitów grupy ptasich dinozaurów,które wyginęły pod koniec okresu kredowego.
„Niesamowicie super”
Choć od lat 90 XX wieku powszechnie przyjmuje się,że prawie wszystkie dinozaury miały pióra,Nasza wiedza o prehistorycznym upierzeniu do tej pory pochodziła ze odcisków piór w zwęglonych skamielinach i indywidualnych piór znalezionych w zastygłej żywicy.Jednak choć odciski piór w skamielinach mogą sugerować pewien układ,z reguły brakuje im bardzo drobnych detali i rzadko kiedy zachowują informacje o kolorze,a pojedyncze pióra nie mogą być skojarzone ze zwierzęciem,od którego pochodziły.Dwie nowe próbki,ważące jedynie 1,6 i 8,51 gramów,zawierają jednak strukturę kostną,pióra i tkankę miękką.To pierwsze próbki upierzenia z kredy,które zawierają coś więcej niż tylko osobne,pojedyncze pióra twierdzi współautor badania Lida Xin z China University of Geosciences.Największy problem z jakim się zmagamy w przypadku piór znalezionych w bursztynie to fakt,że zazwyczaj badamy małe fragmenty lub pojedyncze pióra i nigdy tak do końca nie wiemy,do kogo należały tłumaczy współautor badania Ryan McKellar,kustosz w kanadyjskim Royal Saskatchewan Museum zajmujący się paleontologią bezkręgowców.Takich materiałów nigdy nie dostajemy.To jest niewyobrażalnie super twierdzi.
Znajome pióra
Badania rentgenowskie mikrotomografem wykazały,że obie próbki,ze względu na rozmiar kości i etap rozwoju,należały do młodych osobników.Podobieństwa w strukturze kostnej i w proporcjach,a także w cechach upierzenia sugerują,że próbki należały też do tego samego gatunku.Obie próbki zawierają skórę,mięśnie,pazury i pióra,a także pozostałości po niesymetrycznych piórach sterówkach pierwszego rzędu,piórach drugiego rzędu i pokrywach.Ich układ i mikrostruktura są zbliżone do współczesnych ptaków.Choć gołym okiem pióra wyglądają jakby były czarne,analiza mikroskopowa pozwoliła określić,że sterówki były głównie koloru ciemnobrązowego,a pokrywy występowały w kolorach od nieznacznie jaśniejszego brązu po srebrny i biały.
Obfitujące w skamieliny źródło w niestabilnym regionie
Większość skamielin zatopionych w birmańskim bursztynie pochodzi z kopalni w Dolinie Hukawng w stanie Kachin,na północy Birmy.Dolina jest obecnie kontrolowana przez Armię Wyzwolenia Kachinu,która od ponad 50 lat z przerwami znajduje się w konflikcie ze stanem.Ze względu na konflikt,wydobywanie i sprzedawanie birmańskiego bursztynu jest w dużej mierze nieuregulowane pod względem prawnym,a większość materiału sprzedaje się chińskim konsumentom,którzy używają go przy produkcji biżuterii i rzeźb dekoracyjnych.Xing i jego zespół badaczy znaleźli skamieniałe próbki skrzydeł na dobrze znanym targu bursztynów w Myitkyina,stolicy stanu Kachin.Dla naukowców atrakcyjność birmańskiego bursztynu tkwi w fakcie,że prawdopodobnie zawiera on największy wybór zwierzęcych i roślinnych pozostałości z okresu kreteńskiego tłumaczy David Grimaldi,kustosz w amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej zajmujący się zoologią bezkręgowców.Około 70 procent birmańskiego bursztynu jest pusta,ale pozostałe 30 procent zawiera fenomenalną różnorodność biologiczną twierdzi Garibaldi.Nigdy bym nie pomyślał,że może chodzi o taki poziom różnorodności.

20 lis 2017

Archeolodzy:"To najstarsze i jedyne znalezisko tego typu"!Tajemnica egipskiego psa

Polscy archeolodzy odkryli ślady jednego z najbardziej złośliwych i śmiertelnych nowotworów zabijających współczesne psy.Odkrycia dokonano w Egipcie."To najstarsze i jedyne znalezisko tego typu"poinformowała archeozoolog z Poznania,dr Marta Osypińska.Odkrycia dokonano podczas badań archeologicznych w Berenike,starożytnym porcie leżącym nad Morzem Czerwonym.Kilka lat temu badacze(w tym Polacy realizujący międzynarodowy projekt)natrafili tam na cmentarz pupili domowych sprzed ok.2 tys. lat."Takie miejsce to unikat w skali Egiptu"podkreśla dr Marta Osypińska z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Poznaniu.Oprócz psów spoczywają tam koczkodany,pawiany i koty.To w sumie sto pochówków,które dostarczyły badaczom informacji o bliskich relacjach,jakie już w starożytności łączyły ludzi i domowe zwierzęta.Szczątki psa chorego na raka złożono zawinięte w matę z liści palmowych,a następnie przykryto przeciętą na dwie połowy amforą pochodzącą z Cypru.To właśnie dzięki temu naczyniu archeolodzy są w stanie precyzyjnie oszacować wiek pochówku na lata 70 I w.n.e.O tym,że zwierzę cierpiało na konkretną odmianę raka,świadczą charakterystyczne zmiany patologiczne na kości piszczelowej w okolicy stawu kolanowego i lewej kości ramiennej przy stawie barkowym.Kostniakomięsak jest obecnie jednym z najbardziej złośliwych i śmiertelnych nowotworów zabijających współczesne psy wyjaśnia dr Osypińska w rozmowie z PAP.Uważany jest za chorobę genetyczną,nękającą zwłaszcza psy posiadające uwarunkowane rodzinnie predyspozycje do tej choroby.Zmiany inicjujące powstanie tego nowotworu mogą się pojawiać również na skutek działania czynników środowiskowych lub biologicznych.Odkrycie dowodu na występowanie kostniakomięsaka u psów żyjących nawet dwa tysiące lat temu wskazuje,że pojawienie się tej choroby nie wynika z działania współczesnych czynników,jak np.zanieczyszczenie środowiska,czy zaawansowanego poziomu hodowli ras psów,jak uważa część naukowców.Jest to wysoce złośliwy nowotwór ze 100 proc.śmiertelnością u zwierząt nieleczonych.Jego komórki szybko rozsiewają się po całym organizmie,powodując przerzuty w płucach oraz innych narządach."Ta bolesna choroba nawet przy użyciu współczesnych zaawansowanych metod stosowanych w onkologii weterynaryjnej jest nieuleczalna"podkreśla badaczka.Pies wyraźnie różnił się od lokalnych zwierząt opowiada dr Osypińska.Był zdecydowanie większy od tych występujących lokalnie:mierzył ponad pół metra wysokości,miał bardzo dużą czaszkę i masywną budowę ciała."Wiele wskazuje na to,że był to jeden z najstarszych odnotowanych archeologicznie ciężkich psów w typie molosa,przodka takich współczesnych ras,jak boksery,buldogi,dogi,rottweilery,czy mastify"sugeruje archeozoolog.Jako ostatni posiłek pies spożył duże ryby morskie i mięso kozy doskonały stan zachowania zwierzęcia pozwolił na ustalenie nawet takiego szczegółu."Mamy nadzieję,że odkrycie śladów tej choroby już w przypadku psa żyjącego dwa tysiąclecia temu przyczyni się do postępu w badaniach nad tym rodzajem raka i jego powodami.W tym celu zabezpieczyliśmy próbki do badań histopatologicznych i genetycznych"dodaje dr Osypińska.Badania w Berenike prowadzone są przez międzynarodowy zespół badaczy kierowany przez prof.Stevena Sidebothama z Delaware University(USA) i Iwonę Zych z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW.

Były owce,psy,króliki kolejne mają być ginące gatunki.20 lat historii klonowania

Klonowanie to wciąż kontrowersyjny temat.Choć ludzkość eksperymentuje z nim od przeszło 20 lat,to wciąż dla wielu jest to tabu.Tymczasem krok po kroku rozwijane są technologie,a w przyszłości ludzkość w ten sposób zamierza odtwarzać ginące gatunki.Sklonowanie owcy Doli w roku 1996 wskazało drogę naukowcom,którzy zaczęli klonować inne gatunki ssaków,jednak nie było pierwszym zabiegiem,w którym powstały identyczne kopie organizmu.Owieczka Doli,pierwszy ssak,którego sklonowano z komórek somatycznych,przyszła na świat przed 20 laty,5 lipca 1996 r.w Instytucie Roslin we wsi Roslin pod Edynburgiem.
Klonowanie starożytne
Od starożytności procedurę ukorzeniania gałązek stosuje się,aby uzyskiwać rośliny o pożądanych cechach na przykład winorośl.Pochodzące z greki terminy klon i klonowanie(ang.clone,cloning)zostały wprowadzone do języka biologii przez brytyjskiego biologa i genetyka,Johna Burdona Sandersona Haldane pod wpływem prac Johna B.Gurdona.Gurdonowi jako pierwszemu udało się w latach 50 sklonować żabę Xenopus laevis.Niewiele później w roku 1963 embriolog Tong Dizhou sklonował rybę karpia.Według radzieckich źródeł pierwszym sklonowanym ssakiem w 1986 r.była tamtejsza mysz.Jednak klonowania dokonano dzięki komórkom płodowym,a nie jak w przypadku owcy Doli pobranym od dojrzałego osobnika.Pierwsza mysz z dojrzałych komórek Cumulina narodziła się w roku 1997 w laboratorium Ryuzo Yanagiimachi na Hawajach.W roku 2008 japońskim naukowcom udało się sklonować żywą mysz z komórek martwego gryzonia,od 16 lat przechowywanego w stanie zamrożenia.Był to pierwszy przypadek wykorzystania zamrożonych komórek.
Kolej na bydło
Duże znaczenie gospodarcze hodowli bydła sprawiło,że wkrótce po Doli,w roku 1997 w Deforest(Wisconsin,USA),narodziło się pierwsze sklonowane cielę,a wkrótce pojawiły się kolejne.W maju 2010 r.Hiszpanie po raz pierwszy sklonowali byka z rasy używanej do corridy;nadano mu imię Got.Jednak prawdziwy rozmach okazali Chińczycy w roku 2015 tamtejsza firma BoyaLife wspólnie z koreańską Soam Biotech ogłosiła plany zbudowania w Tianjin„fabryki”zdolnej do wyprodukowania 100000 sztuk sklonowanego bydła rocznie.Wydawałoby się,że muszkę owocową łatwiej sklonować niż owcę,jednak dokonał tego dopiero w roku 2005 dr Vett Lloyd z Dalhousie University w Halifaksie(Kanada).Już w roku 1999 powstał klon małpy rezusa,samica Tetra,uzyskana przez podział zarodka.Dzięki przeniesieniu DNA dojrzałej komórki udało się tego dokonać w roku 2007.W roku 2000 w Szkocji przyszło na świat pięć prosiąt(Jose,Josúe,Juan,Amber i Jose)klonów jednej świni.W roku 2014 Chiny ogłosiły,że co roku tworzą 500 świńskich klonów,na których testowane są nowe leki.W roku 2001 naukowcy z Texas A&M University sklonowali pierwszego kota,nazwanego CopyCat(w skrócie CC).Mimo fizycznej identyczności,koty różniły się usposobieniem CopyCat okazał się nieśmiały i bojaźliwy,podczas gdy jego pierwowzór był skory do zabawy i ciekawy świata.
Pierwszy komercyjny klon
W październiku 2004 r.po raz pierwszy sklonowano kota komercyjnie.Little Nicky był klonem kota rasy Maine Coon imieniem Nicky,który zmarł w roku 2003 w wieku 19 lat.Teksaska właścicielka(jej nazwisko nie zostało ujawnione)zapłaciła za sklonowanie ulubieńca 50 tys.dolarów.Procedurę przeprowadziła kalifornijska firma Genetui cSavings&Clone,którą zresztą została zamknięta w roku 2006.Komercyjne klonowanie wzbudziło protesty grup obrońców praw zwierząt,uważających,że dziesiątki tysięcy dolarów można byłoby wydać lepiej np.ocalić zwierzęta poddane eutanazji.
Wyścig trwa
W roku 2001 narodziła się sklonowana koza Downen TX 63684(inaczej Megan),zaś w 2003 r.jeleń Dewey(Texas A&M University).Pierwszym sklonowanym(Korea Południowa,2005 r.)psem był Snuppy,chart afgański.W roku 2015 koreańska firma Sooam Biotech ogłosiła komercyjne sklonowanie 700 psów wycenianych na 100000 dolarów od szczeniaka.Jednego z nich sklonowano z komórek psa zmarłego 12 dni wcześniej.W roku 2005 południowi Koreańczycy sklonowali wilka.Dwie samice Snuwolf i Snuwolffy(nazwane na część Seoul National University)trafiły do zoo.W roku 2011 tamtejsza firma Soam Biotech sklonowała także kojoty.Choć muł jest zwykle bezpłodnym mieszańcem konia i osła,również jego sklonowano w roku 2003.Samce Idaho Gem,Utah Pioneer i Idaho Star okazały się świetnymi mułami wyścigowymi.Biorąc pod uwagę popularność wyścigów wielbłądów w krajach arabskich,nie dziwi fakt,że sklonowana samica dromadera Injaz narodziła się w roku 2009 w Dubaju.W roku 2003 przyszedł na świat pierwszy sklonowany koń klacz Prometea,a w 2006 r.udało się sklonować wałacha Scampera,który wygrywał zawody w jeździe dookoła beczek(barrel racing).Choć nawet bez pomocy nauki króliki mnożą się przysłowiowo,w roku 2003 Francuzi uznali,że warto dokonać klonowania także tych zwierząt.W tym samym roku narodziły się pierwsze sklonowane szczury.Dzięki klonowaniu powstają szczury laboratoryjne o ściśle określonych właściwościach na przykład będące modelem ludzkiego nadciśnienia czy nowotworów.
Ratowanie zagrożonych gatunków
Pierwszym zagrożonym gatunkiem,jaki sklonowano(2001 r.)był gaur(dzika odmiana azjatyckiego bydła).Niestety,cielę przeżyło tylko 48 godzin.W roku 2001 po raz pierwszy sklonowano europejskiego muflona,natomiast w 2009 r.podjęto nieudaną próbę sklonowania wymarłego podgatunku koziorożca pirenejskiego.Z powodu uszkodzeń płuc młode przeżyło tylko siedem minut.Jednak dało to nadzieję na bardziej trwałe osiągnięcia w przyszłości,jeśli chodzi o ratowanie ginących gatunków.

Archeolodzy zrekonstruowali rytuał pogrzebowy sprzed 12 tysięcy lat.Na podstawie grobu szamanki

Izraelscy archeolodzy zrekonstruowali etapy rytuałów pogrzebowych sprzed 12 tysięcy lat!Zrobili to na podstawie grobu szamanki.Swoje spostrzeżenia opublikowali w magazynie"Current Anthropology".Pozostałości unikatowego rytuału,który odbył się w jaskini,umożliwiają rzadki wgląd w dynamikę zmian zachodzących w sferze rytuałów pogrzebowych,w czasie gdy stawały się coraz bardziej istotne w życiu społecznym przekonują autorzy artykułu,prof.Leore Grosman z Hebrajskiego Uniwersytetu w Jerozolimie(Izrael) i prof.Natalie Munro z University of Connecticut(USA).Odkrycia pochówku szamanki dokonano w 2008 roku w jaskini Hilazon Tachtit w Izraelu.Jest to jeden z najwcześniejszych przykładów tak skomplikowanych rytuałów pogrzebowych znanych z zapisu kopalnego.Po latach analiz archeolodzy ustalili,jak bardzo było to złożone i misternie zaplanowane wydarzenie,które odwzorowuje zachodzące w tym czasie zmiany zmierzające do rozkwitu rolnictwa.Na początku wykopano owalną jamę w podłożu jaskini,którą wyłożono różnymi przedmiotami muszlami,pękniętym fragmentem wypolerowanego bazaltu,ochrą,kredą i żółwimi skorupami.Całość przykryto warstwą popiołów,odpadków po produkcji narzędzi krzemiennych i kości zwierzęcych.Następnie w grobie umieszczono zmarłą w pozycji rodzącej.Wokół i na jej ciele położono kolejne skorupy żółwi.Później nad zmarłą dodano warstwę z wapieni różnej wielkości,a na szczycie takiej konstrukcji umieszczono jeden duży kamień.Zdaniem naukowców przygotowania takiego pochówku musiały być związane z licznymi działaniami i szeroko pojętym planowaniem zbiórką odpowiednich przedmiotów,przemyśleniem koncepcji wykonania grobu.Jako szczególnie czasochłonne badacze uznali zebranie blisko stu żółwi.Pochówek pochodzi z okresu na ufijskiego(15-11,5 tys.lat temu),kiedy ludzie coraz częściej składali swoich zmarłych w grobach.

Jak zrozumieć nowotwory?Naukowcy obserwują chore zwierzęta

Dojście do tego,dlaczego kalifornijskie lwy morskie,kanadyjskie białouchy arktyczne i australijskie diabły tasmańskie są tak podatne na nowotwory,może pomóc w odkryciu tajemnic związanych z tą chorobą.
SAUSALITO,Kalifornia
Drzwi do gabinetu otwierają się szeroko i wpada Alissa Deming właśnie skończyła robić badanie USG wyrzuconemu na brzeg lwu morskiemu.Deming chce zamienić słowo ze swoją szefową,głównym weterynarzem Frances Gulland,która od dwudziestu lat bada nowotwory u ssaków morskich.Wydaje mi się,że mamy dowody mówi Deming,wirusolog zwierzęcy i naukowiec w Marine Mammal Center,instytucji non profit ratującej i badającej zwierzęta położonej na Marin Headlands za mostem Golden Gate w San Francisco.Macica jest powiększona a nabłonek pogrubiony jak przy endometriozie informuje Deming.Deming podejrzewa,że zwierzę jest najnowszą ofiarą plagi nowotworu genitaliów,która dotyka lwy morskie z Kalifornii.Gulland,z rozjaśnionymi od słońca włosami i szczupłą sylwetką po latach ratowania zwierząt oceanicznych,pozostaje sceptyczna.Jest zwolenniczką zaczynania od prostych,logicznych diagnoz.Ten lew morski,jak sugeruje,mógł być w ciąży,która została przerwana,więc macica nie wróciła jeszcze do prawidłowych rozmiarów.Obiecuje jednak,że zbada zwierzę,zanim poleci do Meksyku,by obejrzeć ciała dwóch rzadkich morświnów kalifornijskich,których fale wyrzuciły na brzeg Zatoki Kalifornijskiej.Deming jest wdzięczna i wie,że dalsze testy pokażą,czy tkanka zwierzęcia jest rzeczywiście dotknięta nowotworem.Każdy chce pracować z Frances twierdzi Deming.Dosłownie każdy.Lwy morskie najczęściej ze wszystkich dzikich zwierząt chorują na nowotwory jak okazało się,kiedy Gulland i inni zaczęli katalogować niepokojącą liczbę nowotworów układu moczowo-płciowego u tych zwierząt żyjących w pobliżu wybrzeża Kalifornii.Dwadzieścia lat temu naukowcy odkryli,że aż 18 procent(66 z 370 zwierząt)lwów morskich przebadanych od roku 1979 miało objawy ostrych nowotworów dróg moczowych i narządów płciowych.W ostatnich latach naukowcy poinformowali o tak samo wysokim współczynniku.A niedawno w martwych zwierzętach odkryli też uporczywego wirusa.Badania na lwach morskich są kluczowe w zrozumieniu nowotworów,które atakują dzikie zwierzęta i możliwe,że ludzi również.Te morskie ssaki mogą pomóc zrozumieć złożone interakcje między genami,wirusami i środowiskiem,które  wywołują raka w zasadzie chodzi o dotarcie do przyczyn atakowania istot żywych przez nowotwory.Do tej pory,dzięki porównywaniu żyjących lwów morskich,którym udało się uniknąć raka z martwymi zwierzętami z rakiem,naukowcom udało się zidentyfikować konkretne geny,które wydają się nasilać prawdopodobieństwo zachorowania na tę chorobę.Oprócz tego badacze próbują odkryć,jaką rolę pełni odkryty wirus o nazwie OtHV1.Czy to on jest odpowiedzialny za nowotwór?A może chodzi o łagodnego herpeswirusa żyjącego w układzie rozrodczym lwów morskich?Odpowiedzi mogłyby mieć poważne konsekwencje dla zdrowia ludzi i zwierząt.Jeśli zrozumiemy mechanizm odpowiedzialny za to,w jaki sposób te herpeswirusy używają komórek lwów morskich,by wywołać nowotwór,naukowcy mogliby rozwinąć sposoby na zapobieganie przejmowania kontroli nad ludzkimi komórkami przez podobne wirusy.

9 lis 2017

Pamiętacie dziurę ozonową?Dobra wiadomość!Mamy dowody,że się zmniejsza

Naukowcy mają dowody na to,że dziura w końcu się kurczy dzięki wycofywaniu szkodliwych substancji chemicznych 30 lat temu.Po trzech dekadach obserwacji naukowcy nareszcie znaleźli pierwsze dowody na zmniejszanie się cieszącej się złą sławą dziury ozonowej na półkuli południowej.W 1974 roku dwóch chemików z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine,Mario Molina i Sherwood Rowland,napisało artykuł dla czasopisma Nature,w którym szczegółowo opisali zagrożenia dla warstwy ozonowej ze strony freonów,czyli związków CFC(ang.chlorofluorocarbon).W tym czasie freony były powszechnie używane przy produkcji aerozoli oraz jako czynnik chłodniczy w chłodziarkach i szybko gromadziły się w atmosferze.Przełomowe badania za które w 1995 roku otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii konkludowały,że atmosfera ma jedynie„skończoną pojemność wchłaniania atomów chloru”w stratosferze.Po ostrych atakach ze strony przemysłu chemicznego,prawdziwość badań Moliny i Rowlanda została potwierdzona 11 lat później,w 1985 roku,kiedy zespół angielskich naukowców zdał sobie sprawę z tragicznych konsekwencji tej teorii:związki CFC stworzyły dziurę w warstwie ozonowej.A utrata ochronnego ozonu może prowadzić do wyższego wskaźnika zachorowań na raka skóry u ludzi i zwierząt.
Początek poprawy
Grupa badaczy,na czele z Susan Solomon,profesorem chemii atmosfery i nauk o klimacie na MIT,znalazła liczne dowody na zmniejszanie się dziury.Wyniki badań zostały opublikowane w ubiegły czwartek w czasopiśmie Science.Dziura ozonowa co roku formuje się nad Antarktyką,proces rozpoczyna się w sierpniu i zwykle trwa do października.Ekipa Susan Solomon porównała pomiary ozonu z września,dzięki danym zebranym z balonów i satelitów,ze statystycznymi symulacjami przewidującymi stężenie ozonu.Zespół odkrył,że w ostatnich latach dziura zaczęła przekraczać granicę 12 milionów kilometrów kwadratowych później,bo dopiero południową wiosną,co świadczy o zmniejszaniu się dziury wrześniowej.Tak naprawdę naukowcy wierzą,że dziura ozonowa skurczyła się o ponad 4 miliony kilometrów kwadratowych.Co więcej,dziura nie jest tak głęboka,jak była.Fakt,że dziura ozonowa otwiera się później jest tutaj naprawdę kluczowy twierdzi Solomon.Otwiera się później,jest mniejsza i płytsza.Pomiary są niezależne,a skoro wszystkie wskazują na jej zmniejszanie się,trudno wymyślić jakieś inne wytłumaczenie dodaje.Naukowcy odkryli również,że ich obserwacje pokrywają się z modelowymi prognozami,a ponad połowa skurczenia przekłada się na redukcję chloru w atmosferze.Według Donalda Blake’a,profesora chemii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine,badania te są jak dotąd najbardziej kompletną analizą dziury ozonowej.
Radzenie sobie z problemem
W latach 80 XX wieku stężenie ozonu w atmosferze spadało niezwykle szybko.Wprowadzenie w 1987 roku Protokołu Montrealskiego powszechnie uważanego za sukces współpracy międzynarodowej szybko doprowadziło do wycofywania freonów,a warstwa ozonowa się ustabilizowała choć nadal znajdowała się na poziomie spadkowym.Rozmiar dziury ozonowej zmienia się z roku na rok.Wpływ na to mają zmiany meteorologiczne i działalność wulkanów,przez co trudno jest zidentyfikować tendencję do gojenia się dziury.Naukowcy wierzą,że zmniejszanie się dziury stabilnie postępuje od początku XXI wieku,choć w październiku 2015 roku zanotowano największy rozmiar.Naukowcy od dawna uważali,że warstwa ozonowa powoli się odnawia,jednak zespół Solomon składający się z naukowców z MIT,National Center for Atmospheric Research i University of Leeds jest pierwszym,który dotarł do dowodów na regenerację warstwy.Choć rozmiar dziury w 2015 roku był nadzwyczajny,Solomon wini za to w dużym stopniu wybuch wulkanu Calbuco w Chile w kwietniu 2015 roku.Choć wulkany nie wyrzucają cząsteczek chloru do atmosfery,ich wkład w postaci małych drobinek zwiększa liczbę polarnych chmur stratosferycznych,które wchodzą w reakcję z chlorem produkowanym przez człowieka.
Skutki w przyszłości
Odkrycia naukowców sugerują,że regeneracja ozonu następuje w oczekiwanym tempie.Jak wyjaśnił Blake,pokazuje,że obecność gazów negatywnie wpływających na poziom ozonu zmniejsza się w atmosferze.Jednak Solomon i Blake oczekują,że tendencja do powolnej regeneracji dziury będzie kontynuowana,a pełne wyzdrowienie przewidują nie wcześniej niż w latach 50 XXI wieku.Produkcja związków CFC zakończyła się w latach 90 XX wieku,ale ich okres życia wynosi od 50 do 100 lat,więc cząsteczki chloru wytworzone w latach 70 i 80 nadal krążą w atmosferze.Mimo to odkrycie jest pozytywną kulminacją dziesiątek lat badań naukowców,inżynierów i dyplomatów na całym świecie.To niezwykła historia uważa Solomon.Daje Nam nadzieję na radzenie sobie z dużymi problemami związanymi ze środowiskiem.Wspaniale jest…widzieć czarno na białym,że Nasze konkretne oczekiwania pokrywają się z wynikami,bardzo mnie to cieszy dodaje Blake.Szkoda,że Sherry[Sherwood Rowland] nie doczekał tej chwili…byłby bardzo szczęśliwy mogąc to przeczytać.

Czy oni pomylili kierunki?Nie,to zaplanowana akcja.Zamiast w kosmos do wnętrza Ziemi

Przyszli astronauci szkolą się we włoskich jaskiniach.Kosmos to bezlitosne środowisko.Jeden błąd może zagrozić misji albo życiu całej załogi.Świadoma tych zagrożeń Europejska Agencja Kosmiczna(ang.European Space Agency,ESA)stworzyła program,który wzywa astronautów do wspólnej pracy w nieodkrytej dziedzinie,która może być równie niebezpieczna co kosmos.Chodzi o sieć jaskiń położonych na terenie Sardynii 800 metrów pod ziemią.Międzynarodowy zespół składający się z sześciu astronautów ze Stanów Zjednoczonych,Chin,Japonii i Rosji rozpoczął schodzenie na początku lipca.Ich sześciodniowa misja polega na stworzeniu bazy na czas prowadzenia przez nich eksperymentów naukowych.Jak podaje strona ESA,astronauci pracują w parach opiekun/uczeń zarówno astronauci przygotowujący się do misji kosmicznych jak i ich instruktorzy powtarzają te same mantry:„wolno znaczy szybko”,„najpierw sprawdź swój sprzęt,potem mu zaufaj”oraz„zawsze pamiętaj o tym,gdzie jesteś i gdzie jest Twój partner”.Ekspedycja do odizolowanego,niebezpiecznego i obcego środowiska powinna opierać się na pracy grupowej można przeczytać na stronie agencji.Tzw.„jaskinauci”dzielą się ze światem swoim doświadczeniem za pomocą materiałów wideo.To niesamowite,jaka w tych jaskiniach panuje różnorodność biologiczna gatunków dziwi się astronauta NASA i biolog Jessica Meir w niedawno zamieszczonym w internecie filmiku.Są bardzo dobrze przystosowane do panujących warunków.Na przykład niektóre z nich są całkowicie ślepe i nie mają pigmentu w skórze opowiada.Niektóre elementy ekspedycji zostały stworzone po to,by naśladować rygorystyczny harmonogram panujący na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.Jest nawet misja uzupełniająca,kiedy jaskinauci kontaktują się z centrum kontroli misji i proszą o dostarczenie rzeczy z przygotowanej listy.Ostrożne planowanie,ograniczone wagą i pojemnością,musi uwzględnić wszystkie rzeczy,które mogą im być potrzebne,by móc kontynuować podziemną misję.A po wyjściu z jaskiń,jaskinauci mają podobne wrażenia sensoryczne co astronauci wracający z lotów kosmicznych zauważa ESA.Po wielu dniach bez zapachów,z wieczną wilgotnością i brakiem słońca,powrót na górę może być przytłaczający.

Wojskowi saperzy stracą przez nie pracę.Zastąpią ich szczury i myszy ze zmodyfikowanymi nosami

Myszy i szczury z genetycznie"podrasowanym"węchem będą wykrywać miny lądowe i pomóc w poznaniu ludzkiego zmysłu węchu informuje pismo"Cell Reports".Zespół prof.Paula Feinsteina z Hunter College(City University of New York)stworzył transgeniczne myszy obdarzone wyjątkowo czułym węchem,pozwalającym wykrywać specyficzne zapachy.Mysz może być"dostrojona"do odpowiedniego poziomu wrażliwości na dowolny zapach dzięki wykorzystaniu mysich lub ludzkich receptorów.Można ją wykorzystać np.od wykrywania min lub diagnozowania chorób na podstawie zapachu.Technologia pozwalająca na manipulowanie genomem myszy może również ułatwić badania nad ludzkimi receptorami węchowymi.Choć węch to najbardziej pierwotny ze zmysłów wciąż nie wiemy,w jaki sposób bodźce węchowe kodowane są w mózgu.Zarówno u myszy,jak i u ludzi każdemu receptorowi węchowemu odpowiada jeden neuron.Ponieważ rodzajów receptorów wykrywających określony zapach jest około tysiąca,każdy z nich reprezentowany jest przez mniej więcej 0,1 proc.neuronów węchowych.Próbując zrozumieć,w jaki sposób neurony wspierają określony receptor,prof.Feinstein przeprowadził na genomie myszy manipulację.Do jądra zapłodnionej komórki jajowej wprowadził DNA kodujące receptor zapachu,a także dodatkową nić DNA wpływającą na prawdopodobieństwo wyboru genu(udało się ją dobrać po kilku próbach).Dzięki temu powstały myszy o zwiększonej liczbie receptorów określonego rodzaju.Naukowcy wybrali receptor dla acetofenonu,mającego zapach podobny do jaśminu.Jak wykazały eksperymenty,transgeniczne myszy wyczuwały jego stężenia o dwa rzędy wielkości niższe,niż stężenia wyczuwane przez zwykłe myszy!W podobny sposób można wyposażyć mysz w ludzkie receptory węchowe,a następnie badać ich właściwości(nie udawało się hodować komórek węchowych w laboratorium)spekulują eksperci.Aby skomercjalizować swoje osiągniecia,naukowcy założyli firmę MouSensor,LLC.Dzięki funduszom Departamentu Obrony USA mają stworzyć szczury,które rozpoznając zapach trotylu będą mogły wykrywać miny.Być może uda się także stworzyć"nos na chipie",który posłuży do diagnozowania chorób na podstawie charakterystycznego zapachu.